- Pamiętam tylko to, co się dzieje w danej chwili, więc nie potrafię tego do niczego porównać. I to dlatego moje zapominanie mi nie przeszkadza... Ono jest częścią mnie.
- Nie przeszkadza ci to? Ale... nie zastanawia cię, kiedy to wszystko się zaczęło albo kiedy to wszystko się skończy?
- Hmm... Nie. Boję się tylko tego, że gdy nagle się wyleczę, to już nie będę mogła się z tobą widywać.
W pokoju zapadła cisza.
Dopiero po dłuższym czasie Yasuke przerwał ciszę.
- Nie musisz się tym martwić - szepnął. - Nie pozwolę, by te leczenie się kiedykolwiek skończyło.
Spojrzałam na niego. Yasuke był pogrążony w myślach.
- O czym myślisz? - zapytałam.
- O niczym ważnym - potrząsnął głową. Ponownie skoncentrował się na maszynie. - Cieszę się, że nie masz depresji. Na coś ten twój dobry humor jednak się przydaje.
- W końcu mam giętki umysł!
- Tak, jesteś niezwykle elastyczna. Nie pamiętasz ani rodziny, ani przyjaciół, a jednak to ci wcale nie przeszkadza.
- Ja ich nie mam. To znaczy, skoro ich nie pamiętam, to równie dobrze mogłam nie mieć ich wcale. Nic mnie nie obchodzą.
- I znowu to samo... Jeśli wciąż będziesz powtarzać, że nikt cię nie obchodzi, to kiedyś wszystkich przestaniesz obchodzić ty.
- To nic, bo będę mieć ciebie! - powiedziałam z dumą. - Jesteś jedyną osobą, którą pamiętam, więc dopóki tu będziesz, nie będę sama.
- Pewnie pamiętasz mnie dzięki pamięci proceduralnej. Twój umysł kojarzy mnie, ponieważ regularnie przychodzisz tu na leczenie.
- Nie, to wcale nie...
- Tak, tak, wiem - Yasuke zaczął mnie uspokajać, żebym się zbyt nie zdenerwowała.
Ciągle przyczepiał do mojej twarzy nowe przyssawki i co jakiś czas drapał się po głowie. Czy on na pewno wiedział o co mi chodziło? Pewnie powiedział to tylko po to, żebym przestała się z nim kłócić. Pewnie nie wierzy, że go pamiętam.
Ale to prawda!
Nie pamiętam go w dosłownym sensie. Ale jednocześnie nie kłamie, gdy tak mówię.
Pamiętam Yasuke.
Zapominam o nim, ale jednocześnie go pamiętam.
Nie mówię oczywiście o rozmowach, które prowadziliśmy ani o niczym, co razem robiliśmy. To wszystko jest po prostu zapisane w zeszycie. To, co pamiętam, jest o wiele nie zwyklejsze i ważniejsze!
Nie mam wspomnień, ale mam uczucia. Nie używam głowy, ale serca. To co pamiętam to moje uczucia do Yasuke. Gdy tylko go widzę, moje serce gwałtownie przyśpiesza, zanim jeszcze głowa zorientuje się o co chodzi. To bicie przypomina mi o czymś bardzo ważnym.
Yasuke jest dla mnie najcenniejszy w świecie.
Nieważne jak zapominalska się stanę, zawsze będę o nim pamiętać. Łączy nas niezniszczalna nić. Yasuke jest niesamowity. Wspaniały. Cudowny.
- Możesz wreszcie się przymknąć?
- Hę? - jego głos gwałtownie przywrócił mnie do rzeczywistości. - S-słyszałeś moje myśli?
Poderwałam się z łóżka, ale Yasuke zmusił mnie do położenia się
- Nie ruszaj się, bo mi jeszcze coś pourywasz, Śmieciu - był stanowczo zbyt okrutny. Przecież nie chciałam niczego pourywać!
- A-ale... Ja nic nie mówiłam... Chodziło ci o to, że moje serce bije jak dzwon? Nic na to nie poradzę! To niemożliwe! Gdybym zatrzymałam swoje serce to bym umarła!
- Nic do ciebie nie mówiłem. Zwracałem się do tego na zewnątrz.
- Że co? Na zewnątrz?
Yasuke wskazał na okno. Zaczęłam nasłuchiwać i po chwili usłyszałam to.
Gwizdy, wściekłe krzyki, głośne wrzaski. Wydawało mi się, że te krzyki mogłyby poruszyć ziemię. Od tego nasłuchiwania wstrząsnęły mną zimne dreszcze.
- Co to jest?
- Parada. Rany, z każdym dniem stają się coraz głośniejsi...
- Parada? Chyba nie mówisz o tej paradzie?!
- Nie udawaj. Nawet nie wiesz, o czym mówię.
Yasuke pstryknął mnie w czoło i zaczął mówić dalej. Uśmiechał się.
- To demonstracja. Ale nauczycielom, czy też raczej idiotom z góry, nie podoba się ta nazwa, więc wymyślili tą głupia Paradę.
- Ale czy parada nie jest przeciwieństwem demonstracji?
- Jest i to właśnie dlatego tak to nazwali.
- Ale kto...
- To ludzie z kursu rezerwowego.
- Kursu rezerwowego? Nigdy o tym nie słyszałam. A może o tym zapomniałam?
- Zapomniałaś. Cóż, masz za dużą głowę i nic na to raczej nie poradzisz.
- Co?! Mówienie dziewczynie, że jest za duża równa się molestowaniu! Gdybyśmy byli w Edo to ścięto by ci mphm...
Yasuke zasłonił mi usta dłonią.
- Akademia Szczytu Nadziei nie jest zwyczajną szkołą. Zapewnia nam rozwój, jednak jednocześnie bada talent. Nauczyciele to nie tylko pedagodzy. To naukowcy... I jak na naukowców przystało, mają obsesję na punkcie swoich badań. Im więcej się dowiadują, tym więcej chcą wiedzieć. I jest coś, czego ciągle im brakuje. Wiesz czego?
- Eee... Może...
- Pieniędzy.
- Właśnie! - straciłam szansę na poprawną odpowiedź, więc tylko to mogłam powiedzieć.
- Do niedawna, Akademii Nadziei wystarczały pieniądze o rządu i dotacje. Z tego powodu ich badania często były przerywane, ponieważ nie mieli na nie kasy. Komitet Wykonawczy nie był zachwycony tym stanem rzeczy, więc znalazł nowy sposób na zarobek.
Przytaknęłam gwałtownie, by pokazać Yasuke, że uważnie go słucham.
- W zachodniej części kampusu jest budynek, do którego chodzą zwykli uczniowie bez żadnego talentu. Nazywają to Kursem Rezerwowym. Nie widujemy się z nimi, ponieważ nasze szkoły są odseparowane. Słyszałem, że muszą zdawać egzaminy wstępne, a ich nauczyciele są zwyczajni, z zewnątrz.
- Czyli to zwykłe liceum?
- Właśnie. Mino tego, była masa chętnych. Cóż, prestiż szkoły zrobił swoje. Nikogo nie obchodzi, że to Kurs Rezerwowy. Ważne jest to, że renomowana szkoła otworzyła nabór na zwykłych ludzi. Barany. Oni mają nazwę szkoły na papierku, a szkoła ich pieniądze. Dzięki temu mamy laboratoria, jakich mogą pozazdrościć nam uniwersytety. Nikt się tego nie spodziewał. W ciągu roku, może dwóch, Akademia stała się zupełnie inną szkołą. Władza Komitetu Wykonawczego również wzrosła.
- To brzmi jak zwykłe oszustwo...
- To nie tylko brzmi - Yasuke gorzko się uśmiechnął. - W tej chwili, w Akademii panuje system klasowy. Można to porównać do piramidy egipskiej. Najniżej są uczniowie z Kursu Rezerwowego, których jedynym zadaniem jest wspieranie osób z Kursu Głównego. Podobno mają szansę na przeniesienia się na Główny Kurs, ale nie słyszałem, żeby komukolwiek się to udało. Pewnie nasi nauczyciele uważają, że żaden z nich na to nie zasługuje.
- Co? Przecież nauczyciele nie mogą się tak zachowywać!
- Nauczyciele nie, ale naukowcy już tak. Nie obchodzi ich nic, prócz badań. Ze mną jest tak samo. Z tą różnicą, że oni zajmują się talentem.
- Ale to nie fer! - wydymałam policzki.
- To chyba oczywiste. Gdyby wszystko było takie sprawiedliwe, to nie mielibyśmy teraz tej Parady za oknem. Jednak...
Yasuke gwałtownie umilkł. Po chwili znów zaczął mówić, ostrożnie dobierał słowa:
- Nie sądzę, by sami to zrobili. Ktoś musiał ich do tego nakłonić. Ktoś nimi kieruje...
- Hę?
Yasuke zmrużył oczy i wyjrzał przez okno. Był tak ponury, że nie wiedziałam, czy mam coś powiedzieć czy leżeć w milczeniu.
- Ej, Śmieciu - odwrócił się nagle do mnie, jakby właśnie sobie o czymś przypomniał. - Zapisz sobie naszą rozmowę w swoim Świętym Zeszycie. Nigdy jej nie wymazuj, jak gdyby nie miała ona nic z tobą wspólnego. Uczniowie z Kursu Rezerwowego niezbyt się nami przejmują. Raczej nic ci nie zrobią, ale... Lepiej dmuchać na zimne.
- Rozumiem - odpowiedziałam i stwierdziłam, że przez ssawki trudno mi otworzyć usta.
- Trochę sobie jeszcze poleżysz. Jak chcesz to możesz iść spać - Yasuke zniknął mi z pola widzenia.
- Kiedy ja nie jestem śpiąca... - powiedziałam niepewnie.
- Mogę dać ci coś na sen - Yasuke odpowiedział mi z drugiego końca pokoju. - Tuzin tabletek pewnie wystarczy.
- Hę? A czy to nie przypadkiem dawka śmiertelna? Jesteś pewien, że mam tyle wziąć?
Zaczęłam się poważnie niepokoić. Gdy znowu zobaczyłam Yasuke, miał założoną marynarkę.
- Jeśli coś się stanie tej maszynie, to lepiej od razu zmów pacierz, bo później możesz nie zdążyć.
- Wychodzisz gdzieś?
- Musze coś załatwić. Pamiętaj, jak coś się stanie tej maszynie to cię zabiję - mówił tak poważnie, ze ostrzegł mnie aż dwa razy.
- Nie miałabym nic przeciwko, gdybyś to ty był moim mordercą...
- Ale ja miałbym. Nienawidzę się babrać.
Wydawało mi się, że nie jest to dobre dla kogoś, kto zostanie lekarzem, ale postanowiłam przemilczeć ten fakt.
- Dobrze! W takim razie zawrzyjmy umowę. Jeśli będę tu na ciebie grzecznie czekać, to potem obejrzymy film!
- Film?
- No wiesz... Ten...
Przerzuciłam kilka kartek zeszytu, szukając czegoś o filmach.
- Ten! To o dwóch włamywaczach, Harrym i Marvie, którzy włamują się do domu McAllisterów*...
- Mówisz o Kevinie? Zdaje się, że zapomniałaś, że już kiedyś zmusiłaś mnie do oglądania tego.
- Naprawdę? Więc...
Zaczęłam dalej wertować zeszyt, ale nie znalazłam żadnych innych filmów. Wygląda na to, że interesował mnie tylko Kevin.
- Cóż... To genialny film, więc nic ci się nie stanie, jeśli obejrzysz to raz jeszcze.
- To prawda, to nie jest zły film, jednak nie chcę go oglądać w kółko.
- Więc co byś chciał...
- Nie zadawaj mi pytań, które znajdują się w pamiętnikach dla dziewczyn!
Poczułam, że patrzy na mnie z obrzydzeniem. Ale mimo tego, nie poddałam się.
- Obejrzyjmy to! Będzie fajnie, gdy będziesz udawać, że to twój pierwszy raz!
Przeczytałam fragment mojego zeszytu.
- Ach! Chłopiec, który gra główną role, Wacooly Cilkin, jest słodziutki! W tym filmie występuje słodki chłopczyk! Czyż to nie jest ekscytujące?
- Czemu myślisz, że takie coś jest dla mnie ekscytujące? A poza tym, ten chłopak nie nazywa się jak bielizna. To Macaulay Culkin.
- Ha ha! Napisałam, że jest tak słodki, że z chęcią bym go zaadoptowała!
- Jak byś zobaczyła go teraz, to byś zmieniła zdanie. Bardzo się zmienił.
- Zmienił...
Yasuke zmrużył swoje i tak już wąskie oczy, i przeczesał włosy ręką.
- Idź spać, dobra?
Wygląda na to, że zmęczyły go już moje próby opóźnienia jego odejścia.
- Czekaj! Nie odchodź! - zawołałam za nim spanikowana. - Nie chcę, żebyś poszedł! Będę wtedy sama! Nie zostawiaj mnie! Przecież tak dawno się nie widzieliśmy!
- Dawno? - Yasuke zatrzymał się. - Dlaczego myślisz, ze dawno się nie widzieliśmy?
- Co?
- Pytam się, dlaczego sądzisz, że dawno się nie widzieliśmy.
Yasuke odwrócił się. Jego głos był przepełniony bólem i poczułam się nieswojo.
- Yyy... To dlatego, że czuję jak mocno bije mi serce...
- Więc jeśli widzisz mnie codziennie, to twoje serce nie bije wtedy tak szybko, gdy jestem w pobliżu ciebie?
- N-nie! To nie o to...
- Wiesz, spotkaliśmy się wczoraj.
- Co? Na prawdę?
- Nic dziwnego, że zapomniałaś.
Yasuke zgarbił się, jak gdyby coś go przygnębiło. - Czyli kłamałaś, mówiąc że mnie pamiętasz.
- Cz-czekaj! Za chwile wszystko sobie przypomnę!
W pośpiechu zaczęłam przeglądać zeszyt, ale nigdzie nie znalazłam informacji o wczorajszym dniu. To było tragiczne!
Gdy skończyłam przeglądać zeszyt, okazało się, ze Yasuke już wyszedł.
- Kurczę!
Poszedł i nie mogłam nic na to poradzić.
Westchnęłam. No nic, w takim razie chyba faktycznie pójdę spać.
Spanie w końcu nie jest wcale takie złe.
No i gdy śpię to mogę zrobić wszystko. Na przykład spotkać się z Yasuke. Nie będę się wtedy czuła samotna!
Z tą myślą ostrożnie się obróciłam. Wciągnęłam zapach Yasuke, który pozostał na poduszce. Byłam szczęśliwa. Zamknęłam oczy.
Gdy wszystko pociemniało, moje pozostałe zmysły się wyostrzyły. Jedyną rzeczą, która mi towarzyszyła, był zapach, zapach Yasuke...
Nie, nie tylko to.
Słyszałam głosy. Głosy, które przeszkadzały mi w spotkaniu z Yasuke w naszym prywatnym świecie, który z resztą przestał być taki prywatny. Krzyki, gwizdy... Zasłoniłam uszy, przestraszona.
To w końcu nie ma ze mną nic wspólnego...
Nie mogłam zasnąć. Jakby moje ciało zapomniało jak to się robi.
Chciałam zasnąć. Tak bardzo...
Chciałam zasnąć. Chciałam spotkać się z Yasuke...
Chciałam zasnąć. I ponownie go zobaczyć...
Yasuke, Yasuke, Yasuke, Yasuke, Yasuke, Yasuke, Yasuke, Yasuke, Yasuke.
I gdy tak marzyłam o śnie o Yasuke, odpłynęłam do krainy szczęśliwości...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
* No nie no! Za szybko ten rozdział zaczęłam tłumaczyć! Toż to jeszcze Świąt nie mamy! :( Biedna, Ryoko. My tu, w Polsce, Kevina oglądamy co roku. Ale Yasuke nie jest Polakiem, więc cóż poradzić... Choć mogłaś mu zaproponować część drugą :)
„Nie mam wspomnień, ale mam uczucia. Nie używam głowy, ale serca” - to się fajnie tłumaczyło. Ale jak ruszyłam dalej z tekstem, to zaczęłam się zastanawiać czy nie rzucić wszystkiego w cholerę. Na szczęście zaczęła się akcja i od razu mi się humor polepszył :)
„- Co?! Mówienie dziewczynie, że jest za duża równa się molestowaniu!” - Co?! Tłumacz się gdzieś rypsnął czy co? Patrzę na drugie tłumaczenie. Tam też jest molestowanie. Tyle, że chodziło o za dużą głowę. Takie: Że co?!
W ogóle, tak dziwnie się czułam, gdy to tłumaczyłam. Tu pierwszy raz, tu znowu bielizna... Za co ja się wzięłam?!
Święty Zeszyt - postanowiłam to określenie dorzucić do historii, bo... Bo tak! Bo pasuje! Święte Zeszyty to tak naprawdę zwykłe, cienkie zeszyciki do usprawiedliwień, zawiadomień dla rodziców itd. Ale dla mojej wychowawczyni są bardzo ważne. Tak ważne, że określiła je mianem świętych :)
„Chciałam zasnąć. Tak bardzo...
Chciałam zasnąć. Chciałam spotkać się z Yasuke...
Chciałam zasnąć. I jeszcze raz z nim porozmawiać...” - jak się tu napracowałam, by pokazać jedno zdanie rozdzielone na trzy odrębne. Czuję, że dobrze to zrobiłam :)