Echchch...
Zzzzzzzzzzz...
Zzzzzzzzzzzzzz... AAAAAAAAAA!
Zerwałam się gwałtownie z powodu wrażenia, że ktoś ciągnie mnie za twarz i zobaczyłam chłopaka, stojącego obok mnie z garścią kabelków w ręce, które kończyły się przyssawkami. Moje serce zaczęło szybciej bić.
- Ach! Jesteś Yasuke, no nie? No nie?!
Nie marnując ani chwili, skoczyłam na niego, ale on, jak matador, zwinnie zrobił krok w bok. Moja głowa trafiła prosto w ścianę, zupełnie jakbym była kojotem, który po raz kolejny został wykiwany przez Strusia Pędziwiatra. Mogłam zobaczyć gwiazdy kręcące się wokół mojej głowy.
- Uchuchuchu... Czemu mnie unikasz?
- Bo masz opuchniętą twarz.
- Nie... Nie możesz mówić dziewczynie, że ma opuchniętą twarz! - odwróciłam się chwiejnie i spojrzałam w lustro, które znalazłam na jednym z biurek. Moja twarz była pewna fioletowoniebieskich plamek wielkości groszy... Opuchnięta, dobrze powiedziane.
- A... Ale to dlatego, że tak gwałtownie oderwałeś ode mnie te ssawki, Yasuke!
- Śpieszę się.
- Och, nie miałabym nic przeciwko temu, gdybyś teraz tam poszedł!
- Nie śpieszę się dlatego, że muszę iść do łazienki.
- Oczywiście, co za głuptas ze mnie! Yasuke przecież nigdy nie chodzi do toalety!
- Za kogo mnie masz, Brzydulo?
- Za najwspanialszego człowieka na świecie, oczywiście!
- Nie dodawaj mnie do swoich śmiesznych złudzeń... - Yasuke westchnął ciężko, jakby się poddawał. - Mam dosyć. Jeśli dalej będę z tobą rozmawiał to zrobi się ze mnie taki dziwak jak ty - Zaczął wycierać wózek. - W każdym razie mam dzisiaj do załatwienia jeszcze inne rzeczy. Wracaj do siebie, szybko.
- Hę? Ale czemuuuu?! - rzecz jasna, odrzuciłam to polecenie. - Nie chcę! Będę samotna!
- Rany, jesteś tak denerwująca... - Yasuke zmrużył oczy i powoli podszedł do mnie. Złapał mnie delikatnie za ramiona. - Zamknij oczy.
- Hę?
- Po prostu to zrób, zamknij je.
Moje serce biło rytmicznie, gdy Yasuke zbliżał się do mnie. Zrobiłam jak kazał i zamknęłam oczy. Zrobiło mi się gorąco. Wydawało mi się, że zaraz się rozpuszczę. Moje naczynia krwionośne za uszami pulsowały gwałtownie. Taka sytuacja mogła znaczyć tylko jedno, prawda?! To okropny banał, ale czym innym mogłoby to być?! To to, nie? To to!
Następnie, gdy przewidując co się zaraz stanie, moje serce zaczęło robić bum bum bum, poczułam że Yasuke staje za mną. Zanim mogłam się zastanowić o co chodzi, zaczął pchać mnie na przód. W jednej chwili zostałam wyrzucona na korytarz.
- Au!
Przewróciłam się na podłogę od zbyt mocnego pchnięcia Yasuke. Szczęście w nieszczęściu, że miałam na sobie czyste majtki.
- Następna wizytę masz za trzy dni. Bądź grzeczną dziewczynką i zostań w swoim pokoju. Nie spaceruj niepotrzebnie - powiedział Yasuke zanim wstałam i głośno zamknął za sobą drzwi.
- Uuuu... Wykiwał mnie...
Ręce mi opadły, ale ponieważ nic nie miałam do roboty, zbita z tropu po prostu opuściłam laboratorium. Gdy wyszłam z budynku, pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam, było sprawdzenie mojego zeszytu. Musiałam wrócić do akademika, ale ponieważ zapomniałam, gdzie on się znajduje, idąc kartkowałam Zeszyt Wspomnień Ryouko Otonashi. W końcu znalazłam mapę szkoły, która chyba sama narysowałam. Sądzę, że to dobra chwila na dokładne przestudiowanie wszystkich moich notatek i zobaczenie z czego składa się Akademia Szczytu Nadziei.
Zaczynajmy.
Według mojej mapy, Akademia Szczytu Nadziei kształtem przypomina wielki diament. Jest podzielona na cztery części - wschodnią, zachodnią, północną i południową, z czego w każdej z nich starczyłoby miejsca na zwykłe liceum. Wschodnia część - przez którą teraz przechodziłam - była sercem akademii, gdzie używano budynków i wydziałów do uczenia. Większość z nich wciąż była w budowie, ale było też kilka wspaniałych, wywołujących zazdrość budowli, na przykład wydział biologii Yasuke. W dodatku wyglądało na to, że ta ćwiartka mieściła w sobie budynek nauczycielski, do którego nie mogli wchodzić uczniowie.
Dalej była zachodnia część. Wyglądało na to, że tam znajdowały się budynki i wydziały dla szkoły podstawowej, ale nie sądzę, żebym kiedykolwiek tam była. Niestety, w moim zeszycie niewiele było napisane.
W południowej części znajdowały się akademiki. Na dodatek był tam spożywczak, księgarnia i wiele innych sklepów, gdzie można było kupić potrzebne przedmioty. Swoją drogą, wyglądało na to, że tylko uczniowie z głównego kursu mogli mieszkać w akademikach i że nie trzeba za to dużo płacić.
Była jeszcze północna ćwiartka, która w tej chwili był pusta. Jedyne, co tam pozostało to stary szkolny budynek, który niedawno był jeszcze używany. Obecnie był niezadbany, przez co nie można było do niego wchodzić. Innymi słowy, nie można o tym za dużo opowiedzieć.
Na końcu, w środku kampusu, otoczony przez cztery części, znajdował się „plac centralny” - duża, parko-podobna przestrzeń zarośnięta drzewami. Uczniowie traktowali to jak miejsce, w którym można było odpocząć, ale nie można było tam przebywać pomiędzy 22 a 7 godziną. Cóż, nie miałam zamiaru chodzić tam w nocy, więc ten zakaz mnie nie dotyczył.
I tak oto, dzięki pełnej informacji mapie, zdołałam dojść bezpiecznie do akademika. Potem, ignorując witających mnie uczniów na korytarzu, ruszyłam prosto do pokoju.
Gdy weszłam do środka, zobaczyłam dużo, wszędzie poprzylepianych karteczek z napisem „To jest mój pokój”. Tak, to bez wątpienia to miejsce! Po potwierdzeniu tego ważnego faktu, stanęłam w pobliżu wejścia, przez chwilę wpatrując się w przestrzeń. Ale, nie ważne jak bardzo się starałam, nie mogłam wymyślić nic, co chciałabym zrobić, więc po prostu rzuciłam się na łóżko. Jednak wyglądało na to, że musiałam się gdzieś zdrzemnąć, ponieważ nie mogłam zasnąć.
Niechętnie, zdecydowałam się zabić trochę czasu. Dla mnie, zabijanie czasu znaczy tylko jedno. Wyjęłam Zeszyt Wspomnień Ryouko Otonashi i, wciąż leżąc na łóżku, zaczęłam go przeglądać.
Wszystko, co jest napisane w tym zeszycie, jest niezaprzeczalną prawdą, ale niczego z tego nie pamiętam. Innymi słowy, czuję się jakbym czytała książkę non-fiction o samej sobie. Czytanie o mojej własnej przeszłości jest bardzo ekscytujące, choć tylko ktoś tak zapominalski jak ja może widzieć w tym coś fajnego.
Czytałam o rozmowach, jakie prowadziłam z Yasuke i o tym, co mi mówił. Większość zapisków dotyczyła Yasuke, ale to właśnie dlatego czytanie tego było takie fajne. Potem, gdy dalej kartkowałam strony, mój wzrok zatrzymał się na pewnej kartce.
Była pełna szkiców twarzy pewnego chłopaka. Moje serce... nie biło tak szybko jak mogłoby, ale lekko przyśpieszyło.
To prawdopodobnie są portrety Yasuke. Ale, ponieważ moje serce nie biło jakoś specjalnie szybko, to pewnie nie były one zbyt dobre. Może powinnam spróbować je poprawić?
- Hmm... Wydaje mi się, że nos jest całkowicie zły. Nie, może to te oczy?
Tak naprawdę to nie pamiętam jak wygląda twarz Yasuke, ale użyłam serca za pomocnika i ostrożnie zaczęłam poprawiać szkice. Tak prawdopodobnie czują się saperzy w trakcie poszukiwania min. Nie, wydaje mi się, że to trochę inaczej.
I tak, po poprawieniu lekko portretu, poczułam, że moje serce bije odrobinę szybciej,
- Zrobiłam to - nie mogłam powstrzymać uśmiechu.Jeśli cały czas będę tak delikatnie poprawiać rysunek, to jestem pewna, że kiedyś będzie przedstawiał prawdziwego Yasuke. Prawdopodobnie wcześniej robiłam dokładnie tak samo - tylko po prostu tego nie pamiętam. Praca nad tym szkicem wymagała pełnej koncentracji, a ja nie mogłam zbyt długa pracować w skupieniu. Zmęczona, odłożyłam zeszyt na poduszkę obok i położyłam się na plecach. Potem, zaczęłam szeptać.
...Chcę zobaczyć Yasuke. Chcę zobaczyć Yasuke. Chcę zobaczyć Yasuke.
To była jedyna rzecz, jaką mogłam zrobić. Teraz, jedyną rzeczą, którą mogę zrobić to szeptanie o tym jak bardzo chcę zobaczyć Yasuke. Nie mogę myśleć o niczym innym. Nic innego nie mogę zrobić. Nic innego nie powinnam robić. W końcu nic innego nie pamiętam. Nawet rodziny czy kolegów ze szkoły. Dla mnie, życie i uczucia ludzi z zewnętrznego świata są niczym nudna sztuka teatralna. Nie traktuję ich jak prawdziwe osoby. Nawet nie czuje, że żyję w tym samym świecie, co oni. Hałaśliwe klasy, męczące lekcje wuefu, uroczyste drugie śniadania, zajęcia w klubach szkolnych, siedzenie na ziemi i rozmawianie z przyjaciółmi, zawstydzające rozmowy z rodziną... Nawet nie zazdroszczę im tego, nie czuję żalu, nie tęsknie za tym. Po prostu to nie ma nic ze mną wspólnego i tyle.
Ale, jedynym człowiekiem, który łączy mnie ze światem... jest Yasuke.
I to dlatego mogę myśleć tylko o nim.
Nie przestaję o nim myśleć nawet na chwilę. Chcę zobaczyć Yasuke.
Chcę zobaczyć Yasuke. Chcę zobaczyć... Bum.
Usłyszałam dziwny dźwięki i ocknęłam się. Wstałam z łóżka i zobaczyłam list pod drzwiami.
- To od Yasuke!
To było jedyne logiczne wyjaśnienie, więc doskoczyłam do koperty i szybko przeczytałam wiadomość.
„Droga panno Superlicealna Żałosna Zapominalska Dziewczyno,
Zabrałam wszystkie drogie „wspomnienia”, które tak drobiazgowo spisywałaś.
Jest ich wiele i one wszystkie opisują twoją przeszłość z Yasuke Matsudą.
To sporo wydarzeń z twojej przeszłości, prawda?
Prawda? Prawda?
Swoją drogą, jeśli myślisz, że kłamię to spójrz pod łóżko.
Tam przechowywałaś wszystkie swoje „wspomnienia”, ale teraz żadnego tam nie ma.
To dlatego, że je wszystkie zabrałam.
Cóż, przejdźmy do najważniejszego.
jeśli chcesz, by twoje „wspomnienia” wróciły, czekaj koło fontanny na placu centralnym dziś w nocy o 1:00.
Ma się rozumieć, bądź sama.
Nie, żebyś miała z kim pójść, co nie?
No dobrze.
To wszystko. Dziękuję za współpracę. nie mogę się doczekać naszego spotkania.”
Moje ciało zesztywniało, gdy skończyłam czytać. Zesztywniało i zaczęło się trząść jak galareta. Innymi słowy, byłam tak zaniepokojona, że poprzedni uśmiech wydawał się być nieodpowiedni.
Groźba?
O co chodzi?
Nie łapię tego...
Ale, ten problem nie mógł zostać rozwiązany poprzez zadanie kilku pytań. Po pierwsze, muszę najpierw zajrzeć pod łóżko, tak jak kazał mi list! Szybko to zrobiłam i zobaczyłam, że nic tam nie ma. Szczerze mówiąc, nawet nie pamiętam, że kładłam tam stare zeszyty, ale jeśli naprawdę tak było i ktoś ukradł moje wspomnienia z Yasuke to to było okropne! To znaczyło, że pozostał mi tylko zeszyt, który trzymałam w ręce.
To wszystko, co mi zostało? Tylko jeden, nędzny zeszycik?
Wspomnienia od 15 roku życia?
Nagle poczułam jakieś dziwne uczucie. Czy to jest właśnie uczucie straty? Do tej pory, te uczucie było dla mnie całkowicie obce. Jestem pewna, że ludzie nauczyli się żyć z takimi ranami i leczyć ból. Ale ja nie miałam pojęcia jak sobie z tym poradzić.
Na początku, byłam po prostu wściekła.
- Kto... Kto wymyślił ten żart?
Mój głos był napięty i trząsł się, moje pięści ściskały list, gniotąc go.
- C...Co? Czemu?
Pozwoliłam sobie na bycie wściekłą - możliwe, że to robota kogoś, kto chce wepchnąć się między mnie a Yasuke. Sądzę, że Yasuke jest bardzo przystojny i fajnie wygląda, więc musi na niego lecieć sporo dziewczyn. Dla nich, rozkwitająca między nami miłość musi być jak drzazga w palcu, więc któraś z nich musiała sięgnąć po drastyczne środki. Wzięła moje wspomnienia na zakładnika i zamierza mi coś zrobić, gdy się z nią spotkam. Och, co za podła dziewucha! Moja wściekłość osiągnęła szczyt i w mojej głowie zagotowało się. Czułam, że zaraz wybuchnę jak Etna, ale jednak tego nie zrobiłam.
- Hmmm...
Wygląda na to, że zapomniałam nawet jak być wściekłym.
Ale to była normalka. Dla kogoś tak oddzielonego od świata jak ja, dziwnie jest odczuwać złość. No i nie wiedziałam, co dalej z tą złością zrobić. Wydaje mi się, że złość ma pewne granice. W każdym razie, ponieważ nie mogłam nic zrobić z tą wściekłością, zaczęłam się uspokajać.
- Sądzę, ze muszę po prostu zrobić tak jak każe mi list i później o tym pomyśleć.
Już całkowicie spokojna, położyłam się na łóżku i czekałam na 1 rano, godzinę spotkania. W kółko czytałam ten list, by nie zapomnieć, na co czekam. I tak czas upływał...
- Ale nie pobijemy się tam, prawda? Wszystko będzie dobrze, tak? - z tymi ponurymi myślami opuściłam swój pokój.
- Eee... To był plac centralny, tak?
Powoli poszłam w dół chodnikiem, patrząc się w mapę z Zeszytu Wspomnień Ryouko Otonashi.
Świat w nocy. Wszyscy śpią. Teraz jestem jedyna osobą, która idzie. Nie widzę żadnego innego człowieka w okolicy. Czuję, że jakieś inne stworzenia nie śpią, ale raczej nie powinnam o nich zbyt dużo myśleć. Szczerze mówiąc, już kilka razy chciałam wrócić do pokoju, ale moje skradzione wspomnienia zmuszały mnie, by iść dalej.
Po przejściu kawałka drogi, moim oczom ukazało się żelazne ogrodzenie. Całkowicie blokowało drogę, którą szłam. Według mojego zeszytu, nie można było wchodzić na plac między 10 wieczorem a 7 rano, więc to pewnie dlatego tu stało. Innymi słowy, jeśli nie pokonam płotu, nie będę w stanie dostać się na miejsce. W tym momencie, zaczęłam poważnie myśleć nad powrotem do pokoju, ale w ostatniej chwili znalazłam rozwiązanie i zaczęłam wspinać się na ogrodzenie. Następnie, zdołałam jakoś wylądować na trawniku po drugiej stronie. Zaczęłam chodzić wokół placu centralnego, szukając fontanny.
Zrobiło się jeszcze ciemniej. To pewnie dlatego, że rosło tu dużo drzew. Te same drzewa, które za dnia mieniły się zielenią w świetle słońca, były czarne podczas bez świetlnej nocy. Szłam przez chwilę w ciemnościach, aż nagle okolica pojaśniała. Na przeciwko mnie znajdował się mały placyk. Po środku stała pojedyncza lampa uliczna, odrobinę oświetlając otoczenie. Gdy tylko zdałam sobie sprawę, że to tu, zrobiłam się nerwowa.
Powoli podeszłam do fontanny, ostrożna, ale po zaledwie kilku krokach zatrzymałam się.
Widziałam kogoś stojącego po drugiej stronie fontanny.
Widziałam tylko górną część jego ciała, częściowo zasłoniętą przez cienie drzew, ale byłam pewna, że widzę plecy mężczyzny.
- Eee, przepraszam... - odważnie odezwałam się, ale mężczyzna nic mi nie odpowiedział.
Chyba powinnam podejść nieco bliżej.
Liście skrzypiały mi pod nogami. Jednakże, mężczyzna wydawał się niczego nie słyszeć. Dalej podchodziłam i jeszcze raz powiedziałam:
- Eee... Czy to pan mnie tu wezwał?
Po raz kolejny nie otrzymałam odpowiedzi.
On... nie mógł mnie nie usłyszeć.
Moje ciało zrobiło się ciężkie. Zaczęłam się bać. W jednej chwili moje ręce pokryły się potem. Jednak tajemnicza siła pchała mną na przód i wreszcie stanęłam naprzeciwko mężczyzny.
Zobaczyłam, że nosił garnitur. Miał białe włosy, a jego szyja była pokryta wieloma głębokimi zmarszczkami.
Nagle zawiał wiatr.
Kołysze się. Kołysze się.
Kołysze się. Kołysze się.
Ciało mężczyzny kołysze się na wietrze.
Poczułam zimny dreszcz. To było jakby ktoś dotknął mojego karku zimną dłonią. Słyszałam jak jakaś część mnie krzyczy, żebym się zatrzymała , ale moje nogi poruszyły się jakby miały własną wolę. Zbliżyłam się do mężczyzny.
Nasze oczy spotkały się.
Moje oczy spotkały się z zaczerwionymi, wybałuszonymi oczami mężczyzny.
Jego twarz była blada, ciemne żyły tworzyły na niej niezwykły wzór. Język wyglądał jak zgniły ślimak morski i zwisał z jego ust, sięgając szyi.
On nie stał na ziemi.
On wisiał z liną wokół szyi.
Ta lina kołysała się teraz powoli na wietrze.
Widok ten sprawił, że zrobiło mi się lodowato - ale to nie czas na kwieciste opisy w moim zeszycie! Powinnam uciec! To nie ma nic wspólnego ze mną!
Kap. Kap.
Zamiast tego, moje oczy spojrzały w stronę źródła tego dziwnego dźwięku. Krople spadały z palców mężczyzny i tworzyły małą kałużę pod nim.
Z jakiegoś powodu, w kałuży leżał zeszyt.
Gdy go zobaczyłam, poczułam coś dziwnego.
Na okładce pisało rozmazanymi, choć jeszcze czytelnymi literami, Zeszyt Wspomnień Ryouko Otonashi.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ten list mnie załatwił. Najpierw pierwsza linijka, potem myślałam, że osoba pisząca mówi coś w rodzaju „Swoją drogą, leżę pod twoim łóżkiem” :D. No i nie jestem pewna, czy ten list pisał „on”. Równie dobrze mogła być to „ona”. No, w razie czego szybko poprawię :)
Robi się mrocznie.Dobrze rozumiem, że były dwa zeszyty? Czekam na ciąg dalszy bo świetnie to tłumaczysz i nie wiem czemu ale przez chwile pomyślałam że ten list napisał Yasuke, ale aż tak podły chyba nie jest
OdpowiedzUsuńTych zeszytów to było nawet więcej, ale w tej chwili są dwa. Ja się teraz zastanawiam nad jedną osobą z 6 rozdziału. Tak myślę o niej, ale nic nie powiem, bo bym ci zaspojlerowała :)
UsuńOgólnie to lubię spoilery (Lubie je do tego stopnia że po ostrzeżeniu o spoilerach z ndrv3 specjalnie je wyszukałam) Ale jak nie chcesz to nie spoileruj xd
UsuńHejo!
OdpowiedzUsuńTak przeglądając sobie internet wpadłam na Twojego bloga i szczerze powiedziawszy bardzo się ucieszyłam, że ktoś podjął się tłumaczenia danganronpy zero na polski :D Ja osobiście przeczytałam na razie tylko pierwszą część po angielsku, ale sądzę, że mogę poczekać dłużej i czytać stąd, więcej rozumiejąc xD Zwłaszcza jeśli jest tak fajnie i starannie tłumaczone ;*
Swoją drogą, jeśli chodzi o ten list, to powinny być rodzajniki żeńskie, tak tylko jeszcze napomnę :P
O, jak dobrze, że mi powiedziałaś :) Taki miałam dylemat i nie mogłam wybrać płci :)
UsuńCieszę się, że ci się podoba :)